Dlaczego dzieciom jest źle?
Z dorosłej perspektywy rodzica, na pierwszy rzut oka może wydawać się, że właściwie nie ma powodu, żeby dziecku było źle.
To my – dorośli, mamy prawdziwe problemy, prawdziwe wyzwania. A takie dziecko? Właściwie wszystko ma podane “pod nos”, a jego jedynym obowiązkiem jest nauka
Nic bardziej mylnego. Przed naszymi dziećmi każdego dnia stoi niezliczona liczba wyzwań oraz rozwojowych zdań do wykonania. A wszystko to w towarzystwie generujących większy bądź mniejszy poziom napięcia bodźców. My, dorośli jesteśmy w stanie (na ogół ) zrozumieć napięcie dziecka, które właśnie po raz pierwszy idzie do szkoły, które znalazło się w szpitalu lub straciło kogoś ważnego. To są duże wydarzenia i one bez wątpienia wymagają zrozumienia i wsparcia dorosłych. Ale życie dziecka (i dorosłego też), składa się z setek wydarzeń, bodźców i doznań, które generują w nas napięcie (w ujęciu self-reg nazywamy je stresorami).
Jak wiecie już z poprzedniego odcinka, pragnienie może skutecznie wyprowadzić nas z równowagi, szczególnie, gdy nastąpi efekt kumulacji. Stąd już blisko do złego samopoczucia i w konsekwencji „złego zachowania”.
Co jako rodzice możecie z tym zrobić?
Po pierwsze – niczym detektywi zacznijcie tropić stresory, które generują napięcie w Waszym dziecku Tutaj często przydatne jest pytanie „Dlaczego teraz?”. Dlaczego akurat teraz moje dziecko zaczęło tak krzyczeć i trudno je uspokoić? Co działo się chwilę wcześniej?
Nie jest łatwo tropić stresory, jednak im więcej o nich wiemy i częściej próbujemy tym częściej się nam to udaje. Jak to robić?
Pierwszym ułatwieniem jest podział stresorów na obszary:
- obszar biologiczny
- obszar emocjonalny
- obszar poznawczy
- obszar społeczny
- obszar prospołeczny
W kolejnych odcinkach zajmiemy się każdym z obszarów, a już dzisiaj zapraszamy Was do aktywności.
Jakie macie wyobrażenie stresorów z obszaru biologicznego? Jakie przykłady tych stresorów przychodzą Wam do głowy