Wracacie z pracy… to był ciężki dzień. Nie dokończyliście ważnego zadania, mieliście nieprzyjemną rozmowę ze współpracownikiem i w dodatku nie zdążyliście nic zjeść. Z tego wszystkiego boli głowa, chętnie poszlibyście do toalety, a tu… KOREK. Stoicie w korku i z nadzieją przeszukujecie samochód w poszukiwaniu choćby resztki wody w butelce. No nie ma. Czyli tak – zmęczenie, zdenerwowanie, potrzeby fizjologiczne. Jeszcze chwilkę. W końcu wchodzicie do domu. Co prawda jest w nim hałas i bałagan, ale przynajmniej można skorzystać z toalety
“Mamooooo (Tatooooo), dlaczego nie kupiłaś tych kredek/nożyczek/klapków na basen, na które się umawialiśmy???!!!!” No tak… całkiem kulturalny komunikat i w dodatku Twój błąd, nie kupiłaś/nie kupiłeś.
Mimo, że wiesz, że właściwie to dobrze byłoby przeprosić, powiedzieć, że zapomniałaś/eś, nie zdążyłaś/eś i głupio wyszło to czujesz, że serce zaczyna bić szybciej, a twarz pali z gorąca. I ze zdziwieniem słyszysz sam/-ą siebie “czy ja naprawdę muszę wszystko za Was robić? Nie możecie sami pamiętać chociaż o podstawowych sprawach? Ja już mam tego dość, ciągle coś ode mnie chcecie, wiecznie jakieś pretensje!!!!!!!”, w myślach dodajesz niecenzuralne słowa i zastanawiasz się czy uciec oknem czy drzwiami. I już NIGDY nie wrócić.
Większość z nas zna ten stan – zmęczenie, natłok spraw, brak czasu, emocje, potrzeby fizjologiczne. Niejeden z nas, dojrzałych i względnie stabilnych ludzi nagle przestaje rozumieć co się z nami dzieje, traci wpływ na swoje zachowanie lub myślenie. Wybucha – na zewnątrz lub w środku, reakcje fizjologiczne naszego organizmu uniemożliwiają nam racjonalne działanie. Jest za DUŻO.
Mamy narzędzia. Wiemy. Potrafimy. A i tak automatyczna reakcja bierze górę.
Dziecko, im mniejsze, tym mniej ma narzędzi, mniej wie, mniej potrafi. Wiec daje znać, jak potrafi. Krzyczy, kładzie się na podłodze, wypowiada sprzeczne potrzeby, rani słowami, niszczy przedmioty. Bo jest mu źle. Tak jak Tobie, gdy masz trudny dzień.